Roman Guzelak, prezes samorządowej spółki Promocja Regionu Chojnickiego, znany jest chojnickiej społeczności jako wodzirej lokalnych imprez plenerowych. Jednak najciekawsze show w jego wykonaniu odbywa się bez fleszy i kamer. Od ponad dwóch miesięcy trwa swoisty dramat (a może gra strategiczna?), gdzie aktorami są wspomniany Roman Guzelak oraz reprezentowane przeze mnie stowarzyszenie "Wspólna Ziemia".

Problem polega na tym, że ja nie mam ochoty grać w tę idiotyczną gierkę, a jedyne czego pragnę to uzyskać informację publiczną, do której udzielenia prezes Promocji Regionu Chojnickiego jest zobowiązany. Przed dwoma miesiącami, dokładnie 3 marca 2016 roku, złożyłem na ręce Romana Guzelaka zapytanie następującej treści:

W oparciu o zapisy ustawy o dostępie do informacji publicznej wnioskuję o przesłanie mi skanów umów zawartcyh przez spółkę Promocja Regionu Chojnickiego w Chojnicach z poszczególnymi podmiotami, które występowały na chojnickim Starym Rynku z okazji Dni Chojnic w latach 2013, 2014 i 2015, a także skanów dokumentów księgowych potwierdzających przekazanie tymże wykonawcom wynagrodzenia.

Żądanie wydawało mi się proste i oczywiste. Jednak okazało się, że nie jest takim dla Romana Guzelaka! Prezes spółki samorządowej, który od ponad dziesięciu lat piastuje swoje stanowisko, najwyraźniej wciąż nie zna zapisów kodeksu postępowania administracyjnego. Nie zna też instrukcji kancelaryjnej i zasad ortografii, a ponadto ma poważne problemy ze zrozumieniem prostych komunikatów. Załączam do niniejszego posta (dla cierpliwych czytelników) całą korespondencję związaną z moim zapytaniem. A tu pozwolę sobie zacytować fragment z ostatniego pisma, jakie otrzymałem od Romana Guzelaka:

W związku z Pana wnioskiem (...) po analizie złożonego przez Pana wniosku wzywam do jego uszczegółowienia, poprzez wskazanie co rozumie Pan pod pojęciem podmiotów, które występowały na chojnickim Starym Rynku z okazji Dni Chojnic. Bez wyjaśnienia tego pojęcia nie jest możliwe załatwienie Pana wniosku w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami (...)

Roman Guzelak przez ponad dwa miesiące analizował trzy linijki tekstu, jakie do niego wysłałem! Ręce opadają. Arogancja i bezczelność w wykonaniu tego, jakby nie było, urzędnika na publicznej pensji, woła o pomstę do nieba! A raczej o pomstę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

W innym piśmie, dotyczącym innej sprawy, Roman Guzelak zapytuje mnie "co rozumie Pan pod pojęciem "kopii umów" których udostępnienia Pan żąda?" Czy tylko ja mam wrażenie, że prezesem spółki, której zadaniem jest skuteczne promowanie trzech lokalnych samorządów, jest osoba o ograniczonych kompetencjach umysłowych?!